przybrała surowszy ton. Richard Mann poruszył się niespokojnie na krześle.
– Myślałem, że będziemy rozmawiać o Dannym. – Jak dobrze znał pan Melissę Avalon? – Pracowaliśmy razem, to wszystko. – Była bardzo piękna. – Tak sądzę... – Młoda, mniej więcej w tym samym wieku, co pan? – Chyba tak. – I też nowa w tej okolicy. Panie Mann, bądźmy poważni. Niech nam pan nie wmawia, że nie mieliście ze sobą nic wspólnego. – Zaraz. Myślicie, że ja i Melissa... – Mann spojrzał na nich ze zdziwieniem i energicznie pokręcił głową. Po raz pierwszy od początku rozmowy wyraźnie się rozluźnił. – Jeśli naprawdę myślicie, że byłem związany z Melissą, to chyba bardzo mało o niej wiecie. – Co ma pan na myśli? – zapytał łagodnie Quincy. – Melissa miała problemy... freudowskie. – Z ojcem? – zapytała ostro Rainie. – Nie znam szczegółów – odparł – ale kiedyś wspomniała, że jest skłócona z rodziną. Mówiła, że jej ojciec to człowiek surowy, bardzo wymagający i niezbyt tolerancyjny. Proszę wziąć pod uwagę, że w ciągu kilku tygodni nawiązała romans z Vander Zandenem, mężczyzną prawie dwa razy od niej starszym... – Substytut ojca – podpowiedział Quincy. – Też doszedłem do tego wniosku – przyznał Mann i posłał Quincy’emu pełen wdzięczności uśmiech. Był wyraźnie zadowolony, że może popisać się znajomością psychologii przed wielkim agentem z FBI. – Ojciec odwiedzał ją? – naciskała Rainie. – Nie wiem. – A matka? – Nie wiem. – Jak na kogoś, kto pracował z nią przez cały rok, niewiele pan wie. – Była bardzo skryta, jeśli chodzi o rodzinę! – Ale nie wobec dyrektora Vander Zandena. – Nie byłem związany z Melissą Avalon. – Młody człowiek tracił resztki opanowania. – Pracowaliśmy razem, to wszystko. Jeśli tak bardzo was interesuje jej życie prywatne, porozmawiajcie ze Stevenem. Albo jeszcze lepiej, zadzwońcie do jej ojca. Słyszałem, że nie pofatygował się dotąd po ciało. – Zrobimy to – powiedział Quincy. – A Danny O’Grady? – ponowiła atak Rainie, – Podobno przyjmował go pan jako szkolny psycholog? – Tylko przez kilka tygodni... – Ach tak? A ile dokładnie czasu zajmuje dojście do wniosku, że chłopak, który w ataku furii rozbił szafkę, ma problemy z kontrolowaniem emocji? – Jego rodzice przechodzą trudny okres. Nie miałem powodów myśleć, że wybuch złości Danny’ego był czymś więcej niż tylko typową reakcją na tę sytuację. Kiedy rozpadają się małżeństwa, dzieci źle to znoszą. – Jeszcze raz: gdzie pan był w chwili rozpoczęcia strzelaniny? – W swoim gabinecie! – Ma pan świadków? – Jak pani śmie! – Richard Mann poderwał się chwiejnie z krzesła z czerwoną jak burak twarzą. – Starałem się, jak mogłem, żeby pomóc tym dzieciakom. Nie pamięta pani? To ja zorganizowałem punkt pierwszej pomocy. To ja usunąłem tłum z parkingu, żeby mogły wjechać karetki. I to ja teraz odbieram dziesiątki telefonów od rodziców, których dzieci budzą się z krzykiem w nocy. A pani śmie sugerować, że miałem z tym coś wspólnego? Mój Boże, piękne podziękowanie! – Pani Conner niczego nie sugeruje, panie Mann – powiedział łagodnie Quincy, podnosząc ręce w uspokajającym geście. – Zadawanie tego typu pytań należy do jej