zdjęcie.
- Wszystko jest w porządku - oznajmił Nik, podając Carrie zdjęcie. - Za kilka miesięcy trzeba będzie powtórzyć badanie, ale na razie dziecko jest całe i zdrowe. R S Wziął od lekarki ogromny płat ligniny i ostrożnie starł żel z brzucha Carrie. - Odwiozę cię do domu - powiedział i pomógł jej wstać. - Chyba że chciałabyś jeszcze gdzieś pojechać. - Chcę do domu - westchnęła. Nik ją do siebie przytulił i Carrie wyobraziła sobie, że może jeszcze nie wszystko stracone, że może rzeczywiście stanowią szczęśliwą parę, która po raz pierwszy w życiu zobaczyła na własne oczy swoje nienarodzone dziecko. Posadził ją w swym sportowym samochodzie i poszedł powiedzieć Spiro, żeby sam wrócił do domu. Pomyślał, że mimo wszystko ma szczęście. Przecież mógł nie zauważyć, że Helen zajmuje się Dannym, nie zorientować się, że to właśnie na dziś wyznaczono termin badania, nie zdążyć na czas i nie zobaczyć własnego dziecka. Z daleka widział Carrie. Siedziała w samochodzie, patrzyła na zdjęcie z ultrasonografu i płakała. Musiała go dostrzec kątem oka, bo prędko otarła oczy i założyła ciemne okulary. Nie chciała, żeby oglądał jej łzy. Zabolało go to, choć sam najlepiej wiedział, że to wyłącznie jego wina. Własnoręcznie wykopał między nimi głęboką rozpadlinę i trzeba się będzie natrudzić, żeby ją z powrotem zasypać. Paskudnie potraktował Carrie, ignorował i ją, i dziecko, bo przestraszył się odpowiedzialności. Nie przyszło mu do głowy, że dla niej ta nieplanowana ciąża też może stanowić problem, że ona pewnie nie chciała tego dziecka. R S Podszedł do samochodu, otworzył drzwi po stronie pasażera i przyklęknął przy Carrie. - Przepraszam cię - powiedział. - Przepraszam, że zostawiłem cię z tym wszystkim samą. - W porządku - odparła tak spokojnie, że gdyby na własne oczy nie zobaczył jej łez, nigdy by nie uwierzył, że przed chwilą płakała. - Cieszę się, że przyjechałeś na badanie. - Przeżyłem szok, kiedy mi powiedziałaś o ciąży - przyznał. - Przepraszam, że zachowałem się jak idiota, ale dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę, jaki ze mnie szczęściarz, że mam ciebie, Danny'ego i to dziecko. Tym razem się nie odezwała. Była bardzo blada, miała podkrążone oczy i wyglądała mizernie. Była cieniem tamtej kobiety, którą kilka miesięcy temu po raz pierwszy zobaczył w Londynie. I to wszystko przez niego! To była jego wina! Jego i niczyja więcej.