Joanne znów się obejrzała i widząc, że Irina nadal
tkwi w oknie, rzekła: - Muszę iść do domu. - Bardzo słusznie. Gdyby zechciała pani nawiązać kon-takt, to czekamy, ale jeśli nie, nie będziemy pani więcej niepokoić. Tak jak powiedziałem: wybór należy do pani. - Skinął głową w stronę leżącej na murku wizytówki. - Może lepiej jej tu nie zostawiać, co? Jednym zwinnym ruchem, jak dzikie zwierzę, które rzuca się na pokarm, Joanne chwyciła bilecik i znów się cofnęła. - Super - ucieszył się Novak. - To ja już pójdę. Nagle, niczym cios w żołądek, błysnęła jej myśl: - To szpital? Od nich pan się dowiedział? Novak wyczytał z jej oczu grozę. - To nie ma oficjalnego charakteru, pani Patston. Nami naprawdę nie musi się pani martwić. - Więc co to jest? - Po prostu pomoc. 24 Przez kilka dni po wypadku - począwszy od zamieszania na pogotowiu w Argostoli, a skończywszy na ateńskim szpitalu, gdzie Edward spędził ostatnią noc przed lotem do kraju - Lizzie znów miała okazję podziwiać najwyższą klasę Christophera. Podczas gdy ona trzęsła się ze strachu i zamartwiała, trawiona różnymi wyrzutami sumienia, wymuszała na Ardenie zgodę na przerwanie trasy do bliżej nieokreślonego terminu, jej mąż operował Edwarda, łagodził mu ból i zapewniał wygody, znajdując przy tym czas także dla Sophie i Jacka. Obserwując jego poczynania, Lizzie czuła podziw, wdzięczność i wstyd. Tylko to, jak powiedział jej kiedyś, naprawdę się liczyło. Ten inny, odosobniony aspekt ich wspólnego życia był w porównaniu z tamtym o wiele mniej ważny. Człowiek, na którego patrzyła, był nie tylko dobrym ojcem, ale wyjątkowym, genialnym, wartościowym mężczyzną, zdolnym przejąć pieczę nad najważniejszymi w jej życiu osobami. Tak więc teraz Lizzie zrobiła to, co zwykłe robią matki, kiedy ich dzieci są chore albo nieszczęśliwe: zawarła pakt Jeśli Edward całkowicie wyzdrowieje, jeśli zostanie mu oszczędzony ból i szpecące blizny, jeśli Sophie nie będzie czuła się winna wypadku, jeśli stan Jacka nie pogorszy wskutek szoku, to ona, Lizzie, przysięga, że dołoży wszelkich starań, by cierpliwie znosić to, co Christopher od czasu do czasu wyczynia z nią w łóżku. Już nigdy nie będzie narzekać. I nigdy nie zagrozi mu odejściem. 25 W niedzielne popołudnie pierwszego września, kiedy