Kelsey skinęła głową. Miał rację.
Wrócili do domu. Nate zatelefonował do biura szeryfa. Dane miał się na baczności i rzeczywiście był uzbrojony, a Jorge nie. Ponadto wiedział, że nawet w równej walce obezwładniłby Jorge'a bez większych trudności. - Wjedź w tę ulicę - wskazał Jorge. - Potem w prawo. Dane zatrzymał samochód na dobrze utrzymanym podwórku. Stał tam stary chevy, widać było, że o niego także ktoś dba. Sam dom był mały, lecz nieskazitelnie czysty. Nie wyglądał jak melina. Jorge wysiadł. Podszedł do drzwi i zapukał. Odpowiedział mu kobiecy głos, drzwi jednak pozostały zamknięte. Jorge mówił coś szybko po hiszpańsku. Dane znał ten język, lecz nie rozumiał wszystkiego. Domyślał się tylko, że Jorge nie ostrzega przed nim, a przeciwnie, uspokaja, tłumaczy, że wszystko jest w porządku. Drzwi powoli się otworzyły. 300 Weszli do małego saloniku ze skromnymi, lecz zadbanymi meblami. Zrobiona ręcznie narzuta okrywała starą, zapadniętą kanapę. Kobieta, która im otworzyła, mogła mieć dwadzieścia pięć lat. Była egzotyczną pięknością. Ogromne brązowe oczy, brązowa skóra, długie czarne włosy i nienaganna figura. Spojrzała na Jorge'a, potem na Dane'a. - Marisa, este hombre es un amigo mio, Dane Whitelaw - przedstawił jej gościa. - Hola - odpowiedziała Marisa podając Dane'owi rękę. - Dane, Marisa pracuje w klubie. - Miło mi panią poznać. - Ubiega się o obywatelstwo - dodał Jorge. - Masz szczęście - zauważył Dane. Dziewczyna musiała znać trochę angielski, gdyż uśmiechnęła się i powiedziała: - Dziękuję. - Zawołaj Josego - poprosił cicho Jorge. Otworzyła szeroko oczy. - Wszystko będzie dobrze - uspokoił ją Jorge. - Proszę, zawołaj. Marisa spojrzała na Jorge'a. Widać było, że jest zaniepokojona, lecz mu ufa. - Jose! - Podeszła do korytarzyka, za którym musiały się znajdować sypialnie. - Jose, wyjdź! Chwilę później mniej więcej sześcioletni chłopiec wybiegł z sypialni. Marisa przygarnęła go do siebie. Stał przy niej. Uśmiechnął się do Jorge'a, spojrzał niepewnie na Dane'a.